Gdzie one są? – pomyślałem na trasie, mijając kolejnego biegnącego faceta. Tak, tak narzekam. Nie ma to jak gonić króliczka czyli starać się dogonić długonogą biegaczkę. Dlaczego tak mało kobiet biega? Przecież biegi uliczne byłyby dużo atrakcyjniejsze …
Pozwoliłem sobie sparafrazować początek tekstu Malviny Pająk z portalu bieganie.pl „Dziewczyny na start”. Świetnie napisany, przez babkę, która nie dość, że biega to ma jeszcze cięty język. Mi otworzyła oczy na problemy, które mogą mieć kobiety, które zastanawiają się czy biegać. Ciekawe, czy Wam się spodoba.
Poniżej mój ulubiony fragment. Polecam przeczytać jednak cały tekst.
Bieganie nie jest dla kobiet
Jak laska ma duże piersi, to nie może biegać; Płuca kobiet są mniej pojemne, przez co nie dostarczają odpowiedniej ilości tlenu do komórek – tego typu „rewelacje” usłyszałam od moich znajomych i kolegów płci męskiej. Jasne, w końcu to mężczyźni w zamierzchłej przeszłości uganiali się za mamutami, podczas gdy kobiety zbierały jagody i niańczyły dzieci. Z takim myśleniem daleko nie zajdziemy. Niestety, patriarchalny model wciąż pokutuje w polskim społeczeństwie. Kobieta ma ładnie wyglądać, pachnieć i lewitować trzy metry nad ziemią, jak przystało na puch marny. Mężczyźni częściej biegają od kobiet, bo mniej zależy im na opinii innych, mają wyższą samoocenę. Lubią się naprężać i pokazywać spocone ciało, im nie przeszkadza, ze ktoś patrzy. Nie będą poprawiać fryzury i stanika, mijając grupki ludzi – napisała Ola. Otóż, Drogie Panie, chciałabym zauważyć, że my-kobiety też jesteśmy ludźmi. Też się pocimy, sapiemy, smarkamy i czasami nie wyglądamy wyjściowo. To właśnie odróżnia nas od pozbawionych mózgu lalek Barbie i „podrasowanych” w Photoshpie modelek. Nie idziemy biegać, żeby znaleźć męża, albo zachwycać nową kiecką Valentino. Biegamy dla siebie.
Co Wy na to?