Cesarskie widoki

Mam nadzieję, że możecie się pochwalić już pierwszymi sukcesami w karierze biegacza?
Udało się Wam poderwać z taboretów?

Z tego co wiem część z Was zaczęła już przebierać nogami (pewna koleżanka
przebiegła bez zatrzymania pierwsze 3,5 km, a pewien kolega podjął
wyzwanie i zamierza przebiec w sztafecie dziewiczy dla niego dystans 10 km).
Zachęcam do dzielenia się swoimi osiągnięciami – to mobilizuje pozostałych.
Można w poniższych komentarzach albo na mail.

Słoneczko operujące swymi języczkami aż prowokuje do wzucia adidasów czy innych asics’ów i poczucia wiatru we włosach lub łysinie jeśli ktoś tych włosów się pozbył.

Czasem liczy się jakość

Ja niestety, nie mogę się poszczycić się rekordową ilością treningów od ostatniego wpisu – tylko 2. Ale za to chciałbym się pochwalić otoczeniem jednego z nich.

Otóż chcąc sprawdzić czy legenda o biegającym cesarzu i cesarzowej może być prawdziwa,
postanowiłem przebiec się po parku pałacu Schoenbrunn w Wiedniu.

Pałac stanowił letnią rezydencje cesarzy m.in. Franciszka Józefa i jego słynnej żony
Sisi i podobno był przez nich wyjątkowo lubiany.
Zresztą trudno się dziwić. Pomimo tego, że jako władca mocarstwa ówczesnej Europy
miał do wyboru pałaców bez liku to wcale bym się nie zdziwił, gdyby właśnie na ten klikał
„I like it”.

Bo jak tu nie „lajkować” miejsca, które posiada tyle atrakcji:
– alejki z niesamowicie przyciętymi drzewami, które swoim listowiem tworzą
kilumetrowe ściany (patrz zdjęcie),
– labirynt z 2,5 metrowych „krzaków”, którego przejście może przyprawić o lekki stres,
– najstarsze na świecie zoo z kilkoma tysiącami zwierzaków,
– palmiarnia z egzotycznymi roślinami z całego świata, której już sam szklano-metalowybudynek wzbudza zachwyt nie tylko architektów,
– i wreszcie Glorietta spod której widok na pałac i panoramę Wiednia wprawia w stupor
nawet najbardziej wyszczekanych, młodocianych turystów.

Biegać można wszędzie?

Pałac wraz z parkiem jest wpisany na listę Światowego Dziedzictwa Kultury Unesco czyli gdyby kosmici pojawili się na ziemi to należałoby im go pokazać.

Pomimo takiego zadęcia gospodarze tego obiektu nie mają nic przeciwko
biegającym, truchtającym i szybko chodzącym z kijkami ludkom, których niemałe ilości przemieszczają się po parku.

Był wśród nich również Wasz wysłannik, który zameldował się pod bramą Schoenbrunn o 8:15 i postanowił się poczuć przez chwilę jak dostojny cesarz.
Razem ze mną przemierzali park inni biegający, co ciekawe do większości z nich powinienem się zwracać się z należytym szacunkiem ze względu na różnice wiekowe.
Największy szacun należy się jednak architektom i ogrodnikom. To dzięki nim najbardziej
obolałą częścią ciała po tym treningu była moja szyja. Rozglądanie się dookoła
i podziwianie widoków spowodowało bowiem, że pomimo rwanego tempa (przystanki
na nakręcenie filmików) nie zauważyłem kiedy minęło 45 minut i 8 km.
A może to woda z „pięknego źródła” (od tego pochodzi nazwa Schoenbrunn) spowodowała natychmiastową regenerację?

Powiem jedno. Jeśli cesarz Franciszek Józef nie wykorzystywał tego parku przynajmniej do truchtania to był ciulem i ofermą. A ci, którzy uważają, że bieganie jest nudne powinni spróbować „ponudzić się” w Shoenbrunn. Najlepiej wcześnie rano, zanim tłumy turystów rozpoczną wyścig pt. „kto pstryknie więcej zdjęć lub nakręci głupszy filmik”.

Dla tych, którzy wolą „słowo oglądane” zamiast pisanego, krótki filmik. Nie ma on szans
na Złote Globy ani Oscara, w tle słychać perwersyjne sapanie ale stanie się moją ulubioną
nagrodą za 8 km bieg. Acha. Ten przyspieszony oddech, nie wynika z żadnych bezeceństw.
Po prostu podbieg pod Gloriettę zatyka dech w piersiach nie tylko ze względu na widoki.

Podziel się widokiem

Zachęcam do zamieszczania opisów swoich biegów, szczególnie z miejsc, które pomagają
zapomnieć o zmęczeniu i stanowczo nie pozwalają się nudzić w trakcie przebierania nogami.

W końcu biega się nie tylko po to, żeby się zmęczyć 😀

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *