Dobry humor jest najważniejszy ;)

Już za chwileczkę, już za momencik… czyli jak się przygotować mentalnie i strategicznie w ostatnim dniu 😉

Jeśli czujecie się dziwnie podenerwowani, jesteście niezbyt przyjemni dla najbliższych, staracie się skupić ale nie bardzo Wam się udaje to najprawdopodobniej trawi Was gorączka przedstartowa. Wbrew pozorom nie jest to zjawisko rzadkie i dotyka praktycznie każdego. A stopień rozgorączkowania zależy głównie od wagi imprezy i czasu jakie poświęciliście na przygotowania.

Jak rozładować ten stres?

Pewnie każdy z Was ma swoje sposoby. Muzyka, masaże relaksacyjne, joga, telewizor, czy inne czynności rozluźniające (z tym ostatnim tylko nie przesadźcie tuż przed startem 😉

Myślę, że najważniejsze jest spokojne podejście do tematu. Przecież robimy to wszyscy dla przyjemności i ma nam tę przyjemność przynosić. Nic na siłę. Nie mamy szans wygrać, nie będziemy też ostatni. Biegamy dla zdrowia, dodatkowej dawki endorfin, żeby zrealizować jakiś cel. Po wszystkim będziecie zadowoleni, nawet jeśli nie z samego wyniku to z tego, że potrafiliście się zmobilizować, zmotywować do działania, że znaleźliście w sobie dodatkowe umiejętności, przełamaliście opory.

Wracając do spraw przyziemnych.

W związku z tym, że start jest o 14, odpada problem zaspania i pytanie co zjeść na śniadanie. Pojawia się za to problem co na obiad i czy obiad?

Znów wszystko zależy od Waszych przyzwyczajeń. Jeśli musicie zrobić sobie 2 godziny przerwy po konsumpcji to lepiej zjeść drugie śniadanie. Byle nie ciężkostrawne (typu podsmażana kiełbasa, ziemniaki z zasmażką, młoda kapusta zasmażana, racuchy smażone na wczorajszym tłuszczu). Ale makaronik czemu nie?

Uwaga na kolejność biegania. Osoby startujące na ostatnich zmianach muszą sobie do godz 14 doliczyć jakieś 2-3 godziny (średnio 30 minut na 5 km). Jeśli więc po 2-3 godzinach po obiedzie czują, że powinni coś przekąsić (ja tak mam 😉  to albo obiad tuż przed wyjściem albo banany do torby i przegryzka przed biegiem.

Najważniejsze ze spraw żywieniowych to oczywiście płyny. Woda, ew. izotonik ale ten ostatni w małych ilościach. Przyda się raczej po biegu. I najważniejsze. Żadnych eksperymentów typu fantastyczny żel energetyczny, nowe buty, bielizna czy nawet skarpetki. Będziemy biegać raczej krótkie dystanse ale takie małe szczegóły jak pijące w kroku majtki lub uwierająca skarpetka potrafi obrzydzić najprzyjemniejszy bieg.

Jeśli płyny to trzeba pomyśleć również o toalecie. Ostrzegam, że przed startem będzie tłoczno. Wszyscy „robią” na zapas, ze stresu, dla towarzystwa.

Kolejność w sztafecie. Najwcześniej muszą przybyć na start kapitanowie (Radek i ja) – 13:15.  Otrzymamy pałeczkę od organizatorów i chipy. Przed 14 (przynajmniej 20 minut) powinni pojawić się Adam i Damian, którzy zaczynają – 7 km (mała pętla 2 km+duża 5 km).  Zresztą proponuje żeby wszyscy przyszli na 14, żeby kibicować od początku. Na drugiej zmianie biegną Radek i Łukasz na 10 km (2 pętle), następnie Marta i ja (10 km), później Karolina i Ania (5 km), Przemek i Kasia (5 km) i na końcu Łukasz i Zbyszek (5km).

Wreszcie sam bieg. Stanowczo proponuje zaczynać spokojnie, jakieś 10-20% wolniej niż zamierzone tempo. Jeśli nie treningach biegaliście średnio 1km w 6 minut to zacznijcie od tempa 6:10. Kolejne kilometry możecie przyspieszać. Nic tak nie motywuje jak wyprzedzanie konkurentów w czasie biegu. I nic tak nie deprymuje jak nogi z ołowiu i poczucie, że stoicie w miejscu, podczas gdy inni mijają Was rączym kłusem. Niech pierwszy kilometr będzie najwolniejszy, a ostatni najszybszy.

Na zakończenie. Pamiętajcie, że nie liczy się wynik (czas). Liczy się dobra zabawa, radość z biegania,  wspólna przyjemność. Będziemy się dopingować nawzajem, a to potrafi dodać skrzydeł w najtrudniejszych momentach. Nawet lepiej niż pewien energy drink 😉

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *